Dzięki Programowi Polsko – Ukraińskiej Wymiany Młodzieży finansowanemu przez Narodowe Centrum Kultury dwudziestoosobowa grupa uczniów mogła wyjechać na Krym. Przesłanie wyjazdu brzmiało: „Po sąsiedzku – dziennikarstwo obywatelskie jako metoda integracji uczestników wymiany”.
W tę bardzo daleką i niezwykłą podróż wyruszyliśmy wczesnym rankiem 15 września. Autokarem udaliśmy się do Medyki. Przejście graniczne pokonaliśmy pieszo, a kolejny odcinek, do Lwowa, znowu autokarem. We Lwowie rozpoczął się najbardziej niezwykły etap podróży. Takim pociągiem nie podróżował jeszcze nikt z młodych uczestników tej wyprawy. Zupełnie inne od znanych nam przedziały sypialne z wykrochmaloną pościelą, dywanikami na podłogach i kociołkiem pełnym gotowanej wody. Można nią było zaparzyć herbatę, kawę albo… zupę w proszku. Wszystko jak z innej epoki. Podróż pociągiem trwała wiele godzin, ale nie była uciążliwa. Zakończyła się w Synferapolu, skąd do Jałty dojechaliśmy autobusem.
Przez cały czas pobytu na Krymie gościł nas człowiek wielkiego serca – ks. Mariusz Woźniak – proboszcz parafii kościoła rzymsko – katolickiego p.w. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Jałcie.
Codziennie rano opuszczaliśmy gościnne progi parafii, aby jak najlepiej poznać Krym – perłę Ukrainy.
Jałta, miasto w którym mieszkaliśmy, jest przepięknie położone w półkolistej zatoczce nad brzegiem Morza czarnego i otoczone górami. Odwiedziliśmy położony ok. 8 km. Od Jałty Ogród Botaniczny, na którego ogromnej powierzchni zachwycają tysiące gatunków roślin pochodzących ze wszystkich zakątków świata. Zdumiewały nas bananowce, bambusy, cedry, cyprysy, dąb korkowy i jeszcze wiele innych, których nazw nie znamy, chodź podziwialiśmy ich piękno. Mieliśmy też możliwość odwiedzenia Liwadii. Tutaj w Wielkim (zwanym też Białym) Pałacu odbyła się w 1945 r. decydująca dla powojennej historii Polski i Europy konferencja jałtańska.
Niedaleko Jałty leży Massandra, gdzie zwiedziliśmy malowniczy neobarokowy pałac i otaczający go park.
Wielu niezapomnianych wrażeń dostarczył nam wjazd na Aj Petri – jeden z najwyższych szczytów Gór Krymskich. Wjeżdżaliśmy kolejką linową, co wydawało się ekstremalnym przeżyciem. Wagonik zbliżał się do skał, jakby miał się o nie za chwilę rozbić, po czym sunął pionowo w górę. Poziom adrenaliny zwiększyła informacja przewodnika o tym, że w sierpniu br. Kolejka uległa awarii i turyści musieli spędzić w niej około dziewięciu godzin. Dech w piersiach najbardziej zapierały jednak widoki, jakie rozpościerały się z okien wagonika.
Odbyliśmy też rejs statkiem. Najpierw z morskiej perspektywy podziwialiśmy przeuroczy zamek „Jaskółcze Gniazdo” zbudowany na skale Aj – Todor. Po opuszczeniu pokładu, wspięliśmy się na górę i podobnie jak wielu turystów ze świata, odkryliśmy oszałamiający widok ze szczytu klifu Aurora.
Byliśmy też w Bakczysaraju, znanym jako sławna stolica chanów krymskich oraz symbol krymskiego Orientu. Podziwialiśmy okoliczne skalne miasta i monastyry.
Nie zapomnimy naszej wyprawy do Sudaku, gdzie zwiedziliśmy potężną Twierdzę Genueńską. Tego dnia odkryliśmy czar Nowego Świata – wyjątkowego zakątka Krymu z lazurowymi zatoczkami i tajemniczymi grotami, nad którymi wznosi się olbrzymia góra Sokół.
Całkiem innych wrażeń dostarczyło nam zwiedzanie portu w Sewastopolu i poznanie ciekawej, choć dość ponurej historii tego miasta. W czasie II wojny światowej Sewastopol był największym ośrodkiem militarnym półwyspu i główną bazą floty wojskowej. Po wojnie stał się najbardziej tajemniczym z miast ZSRR. W okolicznych górach rozmieszczono tajne bazy wojenne, fabryki oraz magazyny głowic jądrowych. W Bałakławie, która jest obecnie częścią Synferopola, zwiedziliśmy przeciwatomowy schron łodzi podwodnych.
Krym pełen jest fascynujących miejsc. Udało nam się poznać tylko niektóre z nich. Jednak dla nas ważne było nie tylko zwiedzanie, ale też poznanie ludzi, którzy zamieszkują tę niezwykłą krainę. Poznaliśmy wielu z nich. Zaproszono nas do szkoły w Jałcie, była to „Szkoła – kolegium” Jałtańskiej Miejskiej Autonomicznej Republiki Krymu w Jałtańskim Edukacyjno – Wychowawczym Kompleksie nr 1. Poznaliśmy również młodzież ze Stowarzyszenia Polskiego w Jałcie. Spotykaliśmy wielu mieszkańców Jałty, którzy mają polskie korzenie. Opowiadali nam historie swego życia, mówili o losach swoich przodków. Nawiązywaliśmy znajomości, a nawet przyjaźnie. Coraz więcej młodych na Ukrainie uczy się języka polskiego, ich największym marzeniem jest studiowanie w Polsce i zdobycie Karty Polaka. Po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że młodych ludzi w każdym kraju cechuje ciekawość świata, pragnienie nawiązywania nowych znajomości, zawierania przyjaźni.
Wróciliśmy do Pelplina 27 września bardzo zmęczeni, ale zadowoleni. Inni, bo bogatsi o nową wiedzę, przeżycia, przyjaźnie. Wdzięczni wszystkim, którzy nas tak serdecznie przyjmowali i gościli.